Wpisy

Praca zdalna nauczyciela – horror czy bajka?

Przyszedł moment w życiu każdego z nas, którego nikt nie spodziewał się nawet w najśmielszych snach. Sytuacja zmusza nas do pozostania w domu, ograniczenia wolności, przeorganizowania codzienności i wyjścia z rutyny, na którą tak długo pracowaliśmy. Jesteśmy pozbawieni normalności. Mimo że pogoda wręcz błaga o wyjście na zewnątrz, to rozsądek podpowiada – #zostańwdomu.

W kwestii nauczania i uczenia zdalnego zostało już powiedziane wiele i pewnie, ilu rodziców i ilu nauczycieli – tyle zdań. Można dywagować na temat wszelkich plusów i minusów, jednak – ja nie o tym. Oczywiście, nie twierdzę, że nie jest to dla mnie wyzwaniem. Niemniej staram się zobaczyć w tym pewien potencjał dla samej siebie, jako nauczyciela i człowieka oraz dla moich przedszkolaków. Mówi się, że „potrzeba matką wynalazków”, tak też i ja zaczęłam szukać w swojej głowie sposobu, jak sprawić, by praca zdalna okazała się wspólna, przystępna, przyjemna, nieobciążająca, efektywna, ale także by była zabawą, w której dziecko wyraża chęć uczestniczenia.

Po pierwsze – dokumentacja nie musi być straszna

Siedziałam sobie wygodnie na kanapie, gdy nagle otrzymałam maila od dyrekcji przedszkola, w którym pracuje. Czytam. Biorę łyk wody. Chwilę patrzę w ciemną otchłań pokoju. Znowu czytam. Ponownie – łyk wody i łapię się za głowę. Mimo że i tak całymi dniami przesiaduję przed komputerem próbując ogarnąć nauczanie zdalne, to jeszcze dochodzi mi do tego bezsensowne wypełnianie tabelek i plików, których rozmiar przekracza dobre 5 stron (gdy są puste!). Pierwsze zetknięcie się z obcą materią wywołuje uzasadniony lęk przed nieznanym. Tak też było w moim przypadku. Pot, krew i łzy – tak wspominam swoje pierwsze próby mozolnego wypełniania „tego czegoś” (jak to nazwałam będąc przepełniona bezradnością). Szczerze? Nie taki diabeł straszny. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w każdej placówce forma raportowania i organizowania pracy będzie wyglądała zgoła inaczej, ponieważ to dyrektor narzuca, w jaki sposób nauczyciele będą się rozliczać z wykonanej pracy, niemniej z mojej perspektywy to nie wygląda aż tak źle. Być może mam farta? Nie twierdzę, że nie. Ale nie lubię powiedzenia, że zawsze mogło być gorzej – bo zawsze może być lepiej. Kwestią na osobną dyskusję jest oczywiście biegłość w obsłudze komputera nauczycieli w różnym wieku oraz dostęp do sprzętu (komputer, skaner).

Plan tygodniowy tworzę przez weekend, by móc go wcześniej udostępnić rodzicom, którzy potrzebują czasu na przygotowanie się do jego realizacji. Kwestia udostępniania go nie była od razu dla mnie oczywista. Przechodziłam przez różne formy kontaktu – począwszy od maila, który swoją drogą sprawdzał się nieźle, ale zdecydowanie wydłużał czas reakcji i odpowiedzi. Następnym korkiem było założenie grupy prywatnej na Facebooku – efekt rewelacyjny. Rzucam hasło – od razu mam odpowiedzi. Ale przecież niekażdy ma profil na Facebooku, więc po krótkiej analizie doszłam do wniosku, że przecież z tą pozostałą częścią rodziców nadal muszę komunikować się mailowo. Efekt: moja wewnętrzna frustracja z powodu braku efektywnego narzędzia. Jednak nie musiałam długo szukać, by wpaść na platformę www.padlet.com – dziękuję sobie, że kliknęłam w link i dostrzegłam potencjał oraz możliwości tej platformy. Prosta, przejrzysta forma udostępniania treści dla osób posiadających do niej dostęp – a wystarczy podesłać link. Rozpisuje każdy dzień w osobnej kolumnie – z wyszczególnieniem celów. Dodatkowo zamieszam tam w osobnych sekcjach materiały dodatkowe, linki do ciekawych stron, materiały udostępnianie przez przedszkolnego psychologa oraz logopedę, a także własne słuchowiska. Wszystko w jednym miejscu!!! Dzięki temu tworzenie raportów z całego tygodnia nie jest straszne, a powiedziałabym nawet, że wygodne i przyjemne. Nic dodać, nic ująć – znalazłam idealny sposób na ogarnięcie wszystkich materiałów w jednym miejscu. Polecam każdemu.

Po drugie – daj odetchnąć rodzicom!

Wymagania, jakie stawiane są przed nauczycielami są nierzadko absurdalne. No przecież podstawa programowa sama się nie zrealizuje. Niejednokrotnie słyszałam od swoich koleżanek pracujących w szkole, że mimo iż bardzo chciałyby zrobić z dziećmi coś innego, nowego, kreatywnego, to jednak cierpią z powodu braku czasu, bo „trzeba gonić z materiałem”. Taka jest smutna rzeczywistość.

Pojawiła się w moje głowie pewna myśl. Czas narodowej kwarantanny to pewnie jedna z nielicznych okazji, gdzie rodzice mogą spędzić z dziećmi czas. Warto jest przeznaczyć go na wspólne zabawy na dywanie, gotowanie, czytanie, zwyczajne bycie ze sobą. Dlaczego ja mam im jeszcze dokładać obowiązków? Zdecydowana większość rodziców przyniosła pracę do domu, więc muszą ją pogodzić z niecodzienną sytuacją. Dodatkowo, w domu zwykle są też dzieci w wieku szkolnym, które potrzebują więcej uwagi w kwestii realizacji zleconych zadań. Pomijam już zdarzenia losowe, takie jak choroby jednego dziecka skupiające uwagę rodzica głównie na nim, problemy rodzinne oraz te wynikające z życia w zamkniętym mieszkaniu. Niejednokrotnie wspominałam rodzicom, że jestem pewna, iż w przedszkolu mam w stu procentach inne dzieci niż oni w domu. Dom, jako przestrzeń znajoma, bezpieczna, swobodna, moja! – nie sprzyja umiejętności skupienia się i robienia tego, co rodzice zaproponują (oczywiście – generalizuję). Kiedy wysłałam pierwsze materiały (karty pracy, choć fanką nie jestem) otrzymałam ogrom odpowiedzi i podziękowań – „Pani Paulino, dziękujemy! Już nie wiedzieliśmy, co mamy proponować naszemu dziecku! Jak się dowiedziała, że te karty są od PANI, od razu chętnie do tego przysiadła”. Tutaj od razu wyjaśnić – nauczyciel wysyła rodzicom propozycje, trzeba liczyć się z tym, że nie wszyscy mają możliwość zrealizowania w pełni tego, co nauczyciele wysyłają, m.in. z powodu braku odpowiedniego sprzętu czy możliwości jako takich. Ale wracając do chęci, z jaką dziecko przysiada do zadań od nauczyciela – tutaj mamy do czynienia ze skojarzeniem przedszkola, jako miejscem, gdzie się uczymy. Dziecko mają poczucie obowiązku, chcą sprawić „swojej pani” przyjemność, wykazać się. Bo przecież to ten moment, że gdy pani w przedszkolu coś powie, to jest to święte! (Trzeba uważać 🙂 ) I to jest właśnie to – w prosty sposób możemy rodzicom dać odetchnąć, nie: organizując im dzień, ale: wspomagając. Nie zalewajmy ich materiałem. Miejmy świadomość ograniczeń, z jakimi muszą się mierzyć. Nie każmy im robić z dziećmi wymyślnych prac z wykorzystaniem gliny, której zdobycie aktualnie graniczy z cudem, ale zróbmy kwiatka z rolki po papierze toaletowym. Myślmy, co robimy i proponujemy, a obie strony będą pełne satysfakcji.

Po trzecie – twórz!

Internet pełny jest gotowych materiałów ściągnięcia i wysłania dzieciom. Tak, pewnie. Ale rodzice też mają do niego dostęp. Nie ma filozofii we wpisaniu w przeglądarkę hasła „karty pracy dla przedszkolaka” albo „zabawy dla dzieci w domu”. Oczywiście, do pewnych portali dostęp mają wyłącznie nauczyciele. Wysyłanie gotowych materiałów nie jest czymś złym, sama tworzę i udostępniam wykonane pracy, by inni mogli przekazywać je swoim uczniom. Ale zachęcam do obudzenia w sobie pierwiastka kreatywności. Kiedy będzie lepsza okazja do tego, by usiąść i wymkonać zadania dla własnych przedszkolaków? Kto zna ich lepiej niż wy? Kto będzie wiedział, jakie formy najbardziej lubią i na jakim poziomie aktualnie są? Wy! Dlatego – dla jasności – wysyłajcie gotowce, ale szczególnie takie, które są wazym zdaniem wartościowe, adekwatne dla grupy, trudno dostępne dla rodzica, ale przede wszystkim – zróbcie własne! Zapewniam was, że dzieci będą zachwycone wiedząc, że to ich pani zrobiła specjalnie z myślą o nich.

Jest jeszcze jedna sprawa. Karty pracy to nie wszystko. Dzieci tęsknią za nami, za naszym głosem. Nagranie krótkiego filmu (nie mówię tutaj o nagrywaniu całych zajęć) będzie dla nich dodatkowym wyróżnieniem i prezentem. Krótkie pozdrowienia, kilka słów od siebie, zapewnienie, że o nich pamiętacie i tęsknicie – cokolwiek! Ja swoim przedszkolakom nagrywam codziennie słuchowiska czytając książki. Zabrałam ze sobą z przedszkola ich ulubione pozycje, których czytania zawsze się domagają i co wieczór spotykamy się na czytankach. Uwielbiam to! Myślę, że oni też 😉

Po czwarte – i najważniejsze – zadbaj o siebie!

Obowiązki – obowiązkami, raporty – raportami, plany – planami, ale zadbaj o siebie! W tym zwariowanym czasie spróbuj wygospodarować choć chwilę dla siebie. Nie da się? Ależ oczywiście, że się da! Usiądź na chwilę, zastanów się, zorganizuj sobie pracę na cały tydzień, choćbyś miała poświęcić na to cały dzień. Zrób wszystko, co na dany moment możesz, a potem delektuj się czasem własnym. Bądź w gotowości do pracy w wyznaczonych godzinach, kontaktuj się z rodzicami i dyrekcją, odpowiadaj na ich pytania, ale po pewnej określonej godzinie zajmij się tym, o czym od zawsze marzyłaś, co od dawna planowałaś, ale wcześniej nie było na to czasu ani chęci z powodu zmęczenia. Małymi krokami wygospodaruj sobie chwilę czasu wyłącznie dla siebie – stopniowo zwiększaj „tę chwilkę”. Podziękujesz sobie za to. Czytaj, gotuj, relaksuj się, ćwicz, oglądaj filmy i seriale, dziergaj, szyj na maszynie – cokolwiek. To jest twój czas. Ten sam, kiedy wracasz do domu po pracy – z tą różnicą, że teraz twoja praca przeniosła się do domu.

Wszyscy popełniamy błędy, na których należy się uczyć. Nie martw się, nie tylko ty jesteś w nowej, zupełnie zmienionej rzeczywistości. Wykorzystaj ten czas w pełni. Stoi przed tobą wiele możliwości, które pozwolą ci odkryć w sobie nowe talenty. Nie szukaj wiecznie negatywów. To się kiedy skończy, ale to od ciebie zależy, jak ty, rodzice i twoi uczniowie przebrniecie przez ten trudny moment.

Do dzieła! Jesteśmy nauczycielami – zmieniamy świat! <3

Facebook Comments Box

3 thoughts on “Praca zdalna nauczyciela – horror czy bajka?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *